niedziela, 27 kwietnia 2014

Cudze chwalicie swego nie znacie

Człowiek to bardzo dziwna istota, która tak pokrętnie myśli, że jak coś jest blisko to na pewno jest złe i nie warte zachodu. Tyczy się to też również nas wędkarzy. Jak mamy do wyboru jezioro położone kilka kilometrów od domu i jezioro oddalone o kilkadziesiąt kilometrów to często wybieramy to dalej położone. Tłumacząc sobie to tym, że w jeziorze bliżej domu na pewno nie ma ryb, a w tym dalszym to pływają same okazy. Podobnie było z nami. Kilka kilometrów od Gorzowa mamy piękną żwirownię ale jakoś nigdy nie było nam dane spróbować swoich sił nad tą wodą. W tym roku postanowiliśmy to zmienić. Na początek oznaczyliśmy kilka potencjalnych miejscówek, a później przez kilka dni regularnie nęciliśmy je mieszanką kukurydzy, kulek proteinowych i pelletu. W planach mieliśmy łowić przez cały weekend od piątku do niedzieli. Zasiadkę rozpoczęliśmy w trzyosobowym składzie: Sebek, Damian i oczywiście ja, za co dziękuję mojej żonie, która dzielnie znosi moje zasiadki karpiowe poza domem. Pierwszego brania doczekał się Sebek, który na orzecha tygrysiego złowił niedużego karpika. Byliśmy bardzo zadowoleni z tego faktu, gdyż branie nastąpiło bardzo szybko od wywiezienia zestawu. Co dawało nadzieję na dobry wynik i optymistycznie nastawiło nas na dalszą część zasiadki.Kolejne branie miał Damian i był to kleń podobnej wielkości. Brania były bardzo często, lecz brały ryby niewielkich rozmiarów max. do 2 kg, aż do momentu gdy na macie wylądował pierwszy pokaźnych rozmiarów amur. Złowił go Damian na pływającą kulkę proteinową. Następne ładne branie jest u Sebka i ku naszemu zdziwieniu na macie zamiast karpia czy amura ląduje piękny 4 kg leszcz. Ja swojego pierwszego brania doczekałem się dopiero nad ranem w okolicy godziny 9. Moim przeciwnikiem był duży amur, który też wziął na pływaka. Do końca dnia udało mi się jeszcze tylko złowić amurka pochodzącego z tegorocznych zarybień. Nagłe załamanie pogody, silny wiatr, burze i deszcz spowodowały, że ryby niestety przestały żerować. Mimo to zasiadka była bardzo udana. Każdemu z nas udało się wyholować ładne ryby. I jak to mówią „cudze chwalicie swego nie znacie”, jak się okazało blisko domu też można ładnie połowić.










Do zobaczenia nad wodą
Kulashaker

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...